Bovington Tank Museum

Tym razem post nie będzie o górach, ale o czołgach. Po wizycie w muzeum broni pancernej w Bovington nie mogłem się powstrzymać, żeby napisać parę słów o tym wyjeździe, który związany jest z moja drugą pasją - modelarstwem, a szczególnie modelarstwem czołgowym. 

Muzeum czołgów w Bovington jest jednym z największych na świecie, posiada w swej kolekcji ponad 300 czołgów i pojazdów pancernych, dla porównania w słynnej podmoskiewskiej Kubince jest 200 czołgów. Kolekcja to głownie broń używana w czasach I i II Wojny Światowej, chociaż znalazło się kilka nowszych egzemplarzy.

Hetzer, Jagdpanther, M26 Pershing (jak mnie pamięć nie myli), King Tiger

Swoją podróż zaczynam na stacji w Wimbledonie, gdzie kupuję bilet do Wool, małego miasta leżącego w Dorset i oddalonego od Londynu o 200km. Bilet w dwie strony kosztuje mnie 52 funty, a pociąg tą odległość pokonuje w 2h 30min. Wool wita mnie deszczem, a do Bovington mam jeszcze 30 min spaceru... Cały przemoczony dochodzę do muzeum, gdzie płacę za wstęp kolejne 13 funtów (nieprzyjemne doznanie, zwłaszcza po muzeach w Londynie i Dublinie, które są darmowe), zbywam kasjera, który nachalnie nagabuje mnie o dodatkowe dotację i wreszcie mogę zacząć zwiedzanie. Początkowo trafiam do punktu werbunkowego z okresu pierwsze wojny, potem przez koszary trafiam do zrujnowanego francuskiego miasteczka, by zaraz znaleźć się w okopach i wreszcie zza zakrętu wyłaniają się pierwsze czołgi - są to głownie czołgi brytyjskie z okresu I Wojny Światowej.


Pierwszy na świecie wyspecjalizowany transporter opancerzony  Mark IX
Ten konkretny akurat stoi w innej hali. (Mark II)
Ta część wystawy jest o tyle ciekawa, że można wejść do środka większości z czołgów. W jednym nawet uruchamia się krótka prezentacja o historii pojazdu, a potem puszczane są odgłosy pracy silnika, który nie jest w żaden sposób odgrodzony od przedziału bojowego. Takie rozwiązanie zaowocowało tym, że w czasie I wojny więcej brytyjskich czołgistów zmarło od gorąca, spalin itp. niż od ognia nieprzyjaciela. 

Następna część ekspozycji to już najbardziej interesujący mnie okres, czyli II Wojna Światowa i zaraz po wejściu staję w oko w oko z nie byle czym, bo z PzKpfw VI Tiger II, czyli po prostu Tygrysem Królewskim. Jest to największy i najcięższy czołg użyty w boju w tym okresie. 


A dalej to było już bieganie od jednego czołgu do drugiego, szkoda tylko, że nie można było wejść do środka do żadnego z nich. 

Sherman z trałem przeciwminowym

Brytyjski czołg pościgowy MK VI Crusader


KV I
T-26 zdobyty przez Finów, a w drugim planie Panzer II "Luchs"
Obszedłem cała główną hale dwa razy, zahaczając przy okazji o bazę w Afganistanie, ale cały czas nurtowało mnie pytanie - gdzie jest Tygrys? Ostatnia część ekspozycji to czołgi z różnych okresów i krajów, pomieszane razem, patrząc na nie z poziomu restauracji dostrzegłem wreszcie tą perełkę. Ale nim do niej doszedłem, zatrzymałem się jeszcze przy Reanult FT-17, o tyle ciekawym, że był to pierwszy czołg na świecie o klasycznej konstrukcji. Warto tu jeszcze nadmienić, że 120 pojazdów tego typu znalazło się w 1919 roku na stanie Polskich Sił Zbrojnych i wzięło udział w Wojnie Polsko-Bolszewickiej, a 102 chociaż mocno przestarzałe pozostały w służbie do Kampanii Wrześniowej.


Następnymi ciekawymi eksponatami są czołgi Vickers E, ten typ został zakupiony przez Polskę w latach 30, a później na jego podstawie został opracowany 7TP oraz Sherman DD, czyli pływająca wersja chyba najbardziej rozpoznawalnego amerykańskiego czołgu z tamtych lat. 

Vickers E


Sherman DD,

I wreszcie staje przed Panzerkampfwagen VI Tiger, ciężkim, niemieckim czołgiem, który chyba każdy kojarzy chociaż z nazwy. Siejących postrach kotów nie uchowało się po wojnie zbyt wiele, a ten o numerze 131, został zdobyty podczas walk w Tunezji. Załoga porzuciła go, gdy pocisk z brytyjskiego Churchilla zablokował wieżę.

Na pierwszym planie jedno z wiader łapiących wodę z licznych przecieków z dachu hali - brytyjska jakość. No, ale trudno się dziwić, że mają problemy z konstrukcją solidnych dachów w końcu w Anglii deszcz to rzadkie zjawisko.


Wspomnę tu jeszcze o kolejnym niemieckim kocie - Panzer V Panther- zwracającym uwagę ciekawym kamuflażem i o czołgu porażce rodem z USA - M3 tu w brytyjskiej wersji Grant. Czołg ten z założenia miał łączyć w sobie działo samobieżne i czołg lekki, niestety nie posiadał zalet ani jednego ani drugiego, a jego liczne wady sprawiały, że był łatwym łupem dla Niemców.

Panzerkampfwagen V Panther

M3 General Grant
Dla fanów nowocześniejszych konstrukcji jest T-72, który bardzo często przewija się w migawkach z obecnego konfliktu na Ukrainie. Czołg znany z problemu "latającej wieży" - pojazd łatwo wybucha po trafieniu, a siła eksplozji urywa wieżę. Jak również brytyjski czołg podstawowy Challenger 2.

T-72

Challenger 2

Po prawie 3 h spędzonych w muzeum postanowiłem wracać, a jako, że przestało padać i do pociągu miałem 45 min postanowiłem jeszcze przejść się po Wool. Głównymi atrakcjami miasteczka są malownicze domki i kościół.




Brzydsze domy też się zdarzają :)

Po krótkim spacerze złapałem pociąg i wróciłem do Londynu, który powitał mnie deszczem i tłumami właśnie kończącymi pracę. To już koniec opowieści, obiecuje, że już następna będzie o górach.



Komentarze

  1. A więc byłeś w swoim żywiole. Nie wiedziałem, że T-72 to taka marna konstrukcja. Kiedyś mi wbijali, że to jedna z najlepszych czołgów na świecie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. T-72 w momencie powstania czyli latach siedemdziesiątych był niezłą konstrukcją, a jego główną wadą był słaby pancerz. Wraz z upływem lat czołg ten coraz bardziej zaczął odstawać od standardów stąd liczne modernizacje zwiększające jego wartość bojową np. polska znana jako PT-91 Twardy.

      Usuń

Prześlij komentarz