Na drugi dzień w Austrii wybieramy dwie dość krótkie, ale ciekawe ferraty Galitzenklamm i ÖTK Klettersteig. Zastanawiamy się długo w jakiej kolejności je przejść i ostatecznie ustalamy, że zaczniemy od Galitzenklamm mimo że jest krótsza. Nasza decyzja podyktowana jest tym, że za wejście do wąwozu Galitzenklamm pobierana jest opłata, a my nie znamy jej wysokości. Postanawiamy, że jeżeli będzie drogo wracamy na kemping, pakujemy się i po drodze do domu zrobimy jeszcze ÖTK Klettersteig, a jeżeli cenna będzie ok, to idziemy na dwie ferraty i zostajemy jeszcze jeden dzień. Na miejscu okazuje się, że wejściówka to 4,5 euro, więc nie jest źle.
|
Jedna z atrakcji w wąwozie Galitzenklamm |
Idziemy dnem wąwozu obserwując jego ściany, które w licznych miejscach pokryte są poręczówkami i wiszącymi mostami. Niestety w naszym przewodniku mamy opis tylko ferraty Galitzenklamm. Jest to spowodowane tym, że pozostałe szlaki powstały już po jego wydaniu (najnowsza frrata ma niecały miesiąc). Po dłuższym zastanowieniu podejmujemy decyzję żeby nie zmieniać planu i zrobić tylko opisany szlak, chociaż pozostałe opcje kuszą niezmiernie.
|
Widok z mostku rozpoczynającego jedną z nowych ferrat w wąwozie Galitzenklamm. | |
Sama ferrata Galitzenklamm nie jest specjalnie trudna, ale biegnie malowniczym wąwozem i jest poprowadzona w ten sposób, by dostarczać licznych wrażeń. W wielu miejscach są sztuczne ułatwienia w postaci metalowych prętów i klamer, a po drodze przechodzimy przez dwa trójlinowe mostki. Jedynym minusem są rzesze turystów, oglądające nasze poczynania z drewnianego pomostu powyżej. Po około godzinie zabawy wracamy do samochodu i ruszamy w stronę ÖTK Klettersteig.
Po drodze zatrzymujemy się jeszcze na chwilę żeby zobaczyć ruiny rzymskiego miasta Aguntum.
|
Ruiny bramy miejskiej w Aguntum. |
|
|
|
Po krótkiej przerwie jedziemy już bez zbędnych postojów dalej, aż do mostu nad potokiem Pirkner Bach, gdzie zostawiamy samochód. Miejsce to jest o tyle dziwne, że nie ma tu parkingu (pierwszy raz podczas naszych wszystkich wyjazdów na ferraty) i auta stoją po prostu koło drogi. Szybko pokonujemy 15-minutowe podejście, którego przewyższenie to całe 10m i za Starym Młynem schodzimy do koryta potoku, który poprowadzona jest ferrata.
|
Stary Młyn |
Farrata jak to zwykle w Austrii bywa "szuka" trudności, dlatego na początek wychodzimy na ogromny blok skalny, zamiast go po prostu ominąć. Po pewny czasie dochodzimy do plątaniny mostów linowych, za którymi pokonujemy kolejne bloki. W końcu naszym oczom ukazuje się olbrzymi, kamienny mur z wodospadem. Wychodzimy na niego po miejscami mokrej, ale dobrze ubezpieczonej skalnej ścianie.
Następnie przekraczamy potok i idziemy dalej dnem wąwozu, aż do ostatnich już poręczówek, które pokonujemy dość szybko, mimo że są lekko przewieszone na początku. Teraz już tylko pozostała nam droga przez las do samochodu i powrót na kemping na ostatni wieczór w Austrii.
Uważam, że zarówno Galitzenklamm jak i ÖTK Klettersteig są drogami wartymi polecenia, które dostarczają bardzo dużo radości i zabawy. Niestety z powodu łatwej dostępności są bardzo popularne; do wąwozu Galitzenklamm należy wchodzić jak najwcześniej - my byliśmy tam od razu po otwarciu kas o 9 i szliśmy prawie sami, ale jak już schodziliśmy na początku szlaku ustawiała się kolejka.
Trasa robi wrażenie. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się tam wybrać. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWarto się tam wybrać nawet jeśli ma to być początek przygody z via ferratami.
Usuń