Zdążyć przed długim weekendem.


W co trudno uwierzyć o Głównym Szlaku Beskidzkim dowiedziałem się dopiero niedawno. Przypadła mi do gustu ta idea, ale niestety czas kilku miesięcznych wakacji odszedł już bezpowrotnie. Z braku wystarczającej liczby wolnych dni stwierdziłem, że przejdę sobie ten szlak po kawałku, prawdopodobnie rezygnując z kilku mniej ciekawych odcinków.


Złożyło się tak szczęśliwie, że w kwietniu skumulowało mi się klika dni wolnego, więc spokojnie mogłem pomyśleć nad dłuższym wyjazdem. Początkowy plan był taki, że w środę jadę do Ustronia i aż do piątku pędzę górami jak najdalej. Musiałem jednak dokonać pewnej korekty, ponieważ moja narzeczona Klusia postanowiła do mnie dołączyć, a ona miała czas dopiero od czwartku. Tak więc 26.04 o 5:10 wyjeżdżamy busem do Skoczowa, a stamtąd kolejnym docieramy do Ustronia.


Początek GSB znajduje się przy dworcu PKP Ustroń Zdrój, dalej idziemy przez miasto w stronę Równicy. Podejście wiedzie przez las i jest monotonne. Po drodze mijamy Kamień Ewangelików, jest to niezwykły leśny ołtarz przy którym w latach 1654-1709 protestanci odprawiali nabożeństwa. Czerwone znaki nie wyprowadzają nas na szczyt Równicy a jedynie na podszczytową polanę, ale szczerze mówiąc nie wiem po co tu weszliśmy. Jest to miejsce strasznie zurbanizowane (można tu dojechać asfaltową drogą) i całkowicie pozbawione górskiego klimatu.Nie zatrzymujemy się nawet na chwilę i od razu zaczynam schodzić do Ustronia Polany.

Kamień Ewangelików



Ustroń Polana jest miejscem, gdzie zaczyna się strome podejście pod Wielką Czantorię. Sam szczyt jest zalesiony, ale znajduje się na nim wieża widokowa, z której zresztą korzystamy.


Dalej nasz szlak prowadzi granicą Polsko-Czeską i jest stosunkowo płaski. Jest już dobrze po południo a my stajemy się coraz bardziej głodni. Gdy dochodzimy do schroniska Stecówka decydujemy się  na obiad. Kupujemy sobie po schabowym z frytkami i szczere powiedziawszy to był błąd - porcja jest bardzo mała a kotlet nie jest smaczny.


Po krótkiej przerwie ruszamy dalej w stronę Wielkiego Stożka i po około 1h 20min porządnie zmęczeni meldujemy się w schronisku. To już koniec wędrówki na dziś,wynajmujemy przyjemny pokój z przepięknym widokiem i szybko zasypiamy.



W piątkowy ranek budzimy się i leniwie wyruszamy na szlak, nie musimy się nigdzie spieszyć, ponieważ planujemy dojść dziś jedynie do przełęczy Kubalonka, oddalonej zaledwie o 2h od schroniska. Po drodze mijamy wychodnie skalne -zbudowane z gruboziarnistego piaskowca.



Za wierzchołkiem Kiczora szlak jest wielu miejscach przegrodzony przez połamane drzewa co sprawia, że bardzo ciężko jest się nim poruszać. Trochę lepiej jest za przełęczą  Łączecko, ale właściwie na całej drodze do Kubalonki spotykamy powalone drzewa.



Z przełęczy Kubalonka zjeżdżamy autobusem do Wisły, a tam łapiemy bezpośredni autobus do Krakowa. Z okna autobusu oglądamy tłumy jadące na długi weekend - my jesteśmy w tej komfortowej sytuacji, że mogliśmy cieszyć się ciszą i samotnością na szlaku. Udało nam się przejść niezły kawałek i porządnie zmęczyć, Klusia po raz pierwszy spała w schronisku, a ja pierwszy raz od dawna byłem w Beskidzie Śląskim. Natomiast z negatywnych rzeczy to zdecydowanie Równica i obiad w schronisku Stecówka.



Komentarze