Ferrata Tonisteig

Na ostatni dzień tegorocznego wyjazdu planowaliśmy dwie ferraty Leadership i Mein Land - Dein Land, obie położone w masywie Predigtsthul. Niestety po dojechaniu do Bad Goisern okazało się, że odbywa się rajd rowerowy i jest masa ludzi, pozamykane drogi itp. W tej sytuacji decydujemy się na powrót na camping, spakowanie i zrobienie jeszcze jakieś ferraty po drodze do Polski. Podczas wertowania przewodnika na szybko nasz wybór pada na ferratę Tonisteig. 


Do parkingu w Worschach dojeżdżamy z pewnymi trudnościami koło 12, więc niezwłocznie ruszamy na szlak. Autor przewodnika proponuje żeby pokonać tą ferratę poprzez wyjście łatwiejsza stroną, a zejście przez trudny odcinek na co też się decydujemy. Podejście jest dosyć monotonne, głownie przez las i miejscami dość strome, gdy więc stajemy przy pierwszych linach, cali uradowani ubieramy sprzęt.




Okazuje się jednak, że jest to całkowicie niepotrzebny zabieg, ponieważ szlak jest łatwy i w większości nie ubezpieczony. Schodząca ze szczytu para patrzy na nas jak na dziwaków - oni idą normalnie bez sprzętu. Grań masywu Hochtausing, jest piękna widokowo, (trochę przypomina Rozsutec), ale niestety nie dostarcza żadnych trudności technicznych. Jedynym utrudnieniem jest pogoda -jest duszno i wilgotno co powoduje, że szybko tracimy siły. Dodatkowo liczne przedwierzchołki pogłębiają moją frustrację.



Po krótkiej przerwie pod krzyżem na szczycie zaczynamy szukać ścieżki zejściowej, która nie jest dobrze oznakowana, a to właśnie ona ma nam dostarczyć głównych atrakcji tego dnia. Kilka razy błądzimy i musimy się cofać parę metrów, aż wreszcie trafiamy na właściwą drogę. Pierwsze metry zejścia to ziemista półka, która kończy się nie długim ciągiem drabin, które są kluczowym momentem tej ferraty.


Później schodzimy już w umiarkowanych trudnościach aż na pastwisko, gdzie zdejmujemy cały sprzęt. Widać stąd dalszą drogę do parkingu, niestety przejścia broni drut kolczasty i tabliczka z zakazem wstępu. Udajemy się więc długą drogą na około, która prowadzi zniszczoną przez krowy ścieżką do hali Schneehitzalm. W pewnym miejscu drogę blokuje nam grupa młodych byczków, którą mijamy w bezpiecznej odległości. 


Schodzimy dalej wygodną, malowniczą drogą, która w pewnym miejscu łączy się ze szlakiem podejściowym. W samochodzie jesteśmy koło 17. Teraz jeszcze tylko szybki obiad i droga do domu.

Ferrata Tonisteig - właściwie nazwana jest ferratą na wyrost - jest to tylko zwykły szlak z kilkoma trudniejszymi fragmentami, wycena B/C jest mocno przesadzona. Sprzęt ferratowy przydaje się na zejściu, ale osoby z dla których Orla Perć to chleb powszedni poradzą sobie i bez niego, jedynie kask może się przydać z uwagi na drobne luźne kamyczki. Szlak ten warto jednak odwiedzić, ponieważ jest to przepiękna górska wycieczka, w mało uczęszczanym terenie, gdzie oprócz widoków można zaleźć również spokój i ciszę. Wybierając tak na szybko mogliśmy znacznie gorzej trafić. A i oczywiście polecam kierunek przejścia w obrany przez nas sposób, bo podejście jest dużo krótsze i mniej męczące.

Komentarze