Lofoty - początek

Pomysł wyjazdu na Lofoty narodził się podczas zeszłorocznego wypadu na Besseggen. Słyszeliśmy po prostu. że to najpiękniejsze miejsce na Ziemi, więc postanowiliśmy to sprawdzić. Spontanicznie rzucone hasło  zmieniło się w realny plan wiosną tego roku, a na początku lipca plany stały się faktem.  

Wyjazd zaczął się od wieczornego lotu z Krakowa do Trondheim. Na lotnisku docelowym czekała na nas już moja siostra z narzeczonym. Po szybkim przywitaniu ruszyliśmy na północ, główną norweską drogą biegnącą przez cały kraj - E6. Jest to droga jednojezdniowa, pełna ograniczeń prędkości, robót i często biegnie środkiem miejscowości, a do tego wszystkiego jest płatna. Jedynym plusem są częste miejsca postojowe, nierzadko w pięknych okolicznościach przyrody.



Pokonujemy 869 km w 14 godzin, wliczając to przeprawę promową z Bognes do Lødingen i zatrzymujemy się na kempingu w miejscowości Gullesfjord. Sam kemping ma bardzo kreatywną nazwę Gullesfjord Camping, ale położony jest w pięknym miejscu na końcu fiordu. Szybko zasypiamy po męczącej podróży i poprzednim dniu w pracy.


Nad ranem budzi nas deszcz, a wychodząc z namiotu widzimy przykrywające wszystko niskie chmury. Przy śniadaniu długo zastanawiamy się co robić dalej, ostatecznie decydujemy się odpuścić górską wycieczkę w tym rejonie i ruszamy wgłąb archipelagu. Dodatkowym motywatorem do przeprowadzki jest fakt, że w miejscu, w którym stoją namioty zaczyna zbierać się woda i grunt robi się grząski. Jadąc zatrzymujemy się co chwilę na punktach widokowych i robimy po kilka zdjęć.






Po całym dniu jazdy w przelotnym deszczu docieramy do plaży Haukland. Początkowo planowaliśmy tu spać, ale spotyka nas niemiła niespodzianka. Obowiązuje tu zakaz biwakowania, ignorowany przez wielu turystów, mimo to my wolimy nie narażać się na kontakt z norweskimi stróżami prawa i przenosimy się na odległą o około kilometr plażę Uttakleiv. Po uiszczeniu niewygórowanej opłaty rozkładamy nasze namioty i przygotowujemy się do snu (minusem tego miejsca jest brak pryszniców, są tylko toalety).

Tajlandia? Nie, Haukland Beach.

Uttakleiv Beach
Zasypiamy, kołysani do snu dźwiękiem fal. Tak mijają dwie pierwsze doby wyjazdu za koło podbiegunowe.



Komentarze