Przez ostatnie dni rekonwalescencji nie mogłem już wysiedzieć w domu, ale musiałem oszczędzac nogę na weselny pierwszy taniec. Teraz jestem już po więc cały czas zastawiałem jak się wyrwać z Krakowa przynajmniej na chwilę. Jako, że noga jeszcze boli przy wysiłku znajoma doradziła mi wyjść na Maciejową od "tyłu", a nie najpopularniejszym czerwonym szlakiem z Rabki. Do mojego pomysłu przyłączył się Słoń i we dwóch rano (nie tak całkiem bo o 9) autem wyjeżdżamy do Rabki, a tam po 40 min oczekiwania przesiadamy się na busa do Olszówki. Z pętli idziemy stromą drogą asfaltową, wzdłuż żółtych znaków.
Gdy droga zaczyna schodzić w dół, odbijamy na zielony szlak w kierunku Maciejowej. Pierwsze metry są dosyć strome, ale później szlak się wypłaszacza, a nam idzie się przyjemnie. Po dojściu do schroniska raczymy się żurkiem polecanym przez tą samą znajomą (naprawdę pyszny i pożywny), a za oknem mamy piękny widok na Tatry.
Na zejście zgodnie ze wcześniejszym planem wybieram szlak czerwony. Zaraz po wyjściu ze schroniska dopada nas porywisty wiatr, który motywuje do szybszego marszu w stronę lasu.
Po wyjściu z lasu szlak prowadzi przez pola do Rabki, a w samej miejscowości pytając się kilka razy o drogę odnajdujemy parking busów i nasz samochód.
Cała wycieczka nie należy do forsownych i długich (busa mieliśmy o 11 a w aucie byliśmy parę minut po 14), ale dobrze było wyrwać się z domu chociaż na chwilę.
Komentarze
Prześlij komentarz