Przełom Hornadu - Słowacki Raj

O Słowackim Raju słyszałem od dawna, ciągle mnie tam ciągnęło, ale jakoś nie było mi po drodze, a to pogoda była brzydka, a to w inne góry było bliżej, aż w końcu w ostatni weekend się udało. Z Krakowa wyruszaliśmy dość późno o 8 i po 3h spokojnej jazdy (korki, tankowanie) meldujmy się na parkingu w Podlesoku. Po uiszczeniu opłaty parkingowej (2 euro cąły dzień) i opłaty za wstęp do parku (1,5 euro bilet normalny), wreszcie wyruszamy na szlak. 


Z kilku tras dostępnych w Słowackim Raju wybieramy niebieski szlak Przełomu Hornadu, uważany za najbardziej malowniczy w całym parku narodowy. Z parkingu do właściwego początku trasy idziemy około 25 minut, przekraczamy potok i ruszamy ku przygodzie. Kilkaset początkowych metrów to spokojne deptanie właściwie po równym, wraz z pierwszymi metalowymi podestami zaczynają się pierwsze zatory. Dzieci płaczą ze strachu, a my delektujemy się widokami.



Po pokonaniu pierwszych trudności idziemy dalej szlakiem prowadzącym brzegiem strumienia, co chwilę trafiając na metalowe bądź drewniane ułatwienia. W pewnym miejscu zastanawiamy się czy nie zboczyć na żółty szlak prowadzący przez Kláštorská roklina (Klasztorny Wąwóz), który podobno też jest piękny, lecz decydujemy się pozostać na niebieskim szlaku. Po minięciu kilku mostów i wielu metalowych atrakcji docieramy do polany Letanovský Mlyn.








Jak sama nazwa wskazuje na polanie do połowy XIX wieku stał młyn wodny, który niestety się spalił i nie został odbudowany. Dziś młynu nie ma, ale jest za to wiata w której się posilamy i po krótkim odpoczynku ruszamy dalej czerwonym szlakiem na Kláštorisko. Podejście początkowo jest strome, ale na osłodę między drzewami można dostrzec Tatry w całej krasie.


Polana Kláštorisko leży w centrum Słowackiego Raju i właściwie można powiedzieć, że wszystkie szlaki prowadzą na nią. Jej nazwa wzięła się od klasztoru kartuzów zbudowanego w tym miejscu na przełomie XIII i XIV wieku. Niestety położenie na uboczu sprawiało, że klasztor regularnie był napadany i grabiony, aż do 1543 kiedy to biskup Spiskiej Kapituły nakazał klasztor zburzyć, a mnichom przenieść się do Czerwonego Klasztoru. Dziś na polanie znajduje się schronisko, w którym turyści regenerują swe siły po niemałym wysiłku na szlakach. My nie korzystamy z bufetu, ale zażywamy kilku chwil relaksu na nasłonecznionej polanie, by szybko kontynuować wycieczkę schodząc już w dół najpierw zielonym, potem żółty i na koniec znów czerwonym szlakiem. Potem jeszcze kilkaset metrów asfaltem i jesteśmy z powrotem przy samochodzie.

To dziś zostało z klasztoru kartuzów

Przełom Hornadu nie jestem szlakiem trudnym technicznie, łańcuchy, klamry i metalowe podesty dostarczą każdemu sporo radości, spokojnie można trasę tą pokonać z dziećmi, ale takimi już przynajmniej w wieku szkolnym (oczywiście przy dobrej pogodzie). Cała trasa zajęła nam ok 4h, ale tempo nie było spacerowe. Na koniec jak zwykle log ze Sports Trackera - zawierający kilka dodatkowych zdjęć. Rejestrację trasy wyłączyłem niestety dopiero jak zatrzymaliśmy się na obiad, więc jest znacznie dłuższa niż w rzeczywistości, ale za to mogę polecić restaurację w której jedliśmy - obsługa była bardzo miła, a jedzenie świetne :).


Komentarze

  1. Jak będzie okazja, to chcę właśnie przejść ten Przełom Hornadu jeszcze. Na razie miałam okazję pokonywać wąwóz Sucha Bela i bardzo mi się podobało. Macie w planach tam uderzyć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, chcemy właśnie tam się wybrać jak następnym razem odwiedzimy Słowacki Raj. Chociaż Klasztorny Wąwóz też kusi :) Nie wiem czy po prost nie wybierzemy się tam na kilka dni.

      Usuń
  2. Wygląda to super, przeszedłbym sobie tą trasę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę się kiedyś wybrać w taką trasę ! Szczególnie te przejścia koło skał i przez most robią wrażenie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mosty fajnie się kołyszą jak się przez nie przechodzi:)

      Usuń
  4. Piękna trasa, miło ją wspominam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super trasa. Mi bardzo się ona podoba, nawet mape już kupiłem, ale na razie nie było okazji by tam pojechać. Ale pewnie kiedyś się uda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też od lat odwlekał się wyjazd w ten region, już prawie straciłem nadzieję:) Ale wiem, że kiedyś będę musiał się tam wybrać kolejny raz, bo miejsce naprawdę ciekawe i na tyle duże, że ciężko je poznać w jeden dzień.

      Usuń

Prześlij komentarz