Koziarz

Na ten niewielki (943 m n.p.m) szczyt miałem wybrać się już od dawna. Ciągle niestety coś wypadało albo nie było pogody. Ostatecznie udało mi się dopiąć swego kilka dni po tym, gdy na wierzchołku stanął prezes jednej z partii, ubrany w wyjątkową pelerynkę, a miejsce stało się sławne na cały kraj. 


Koziarz jest szczytem gdzieś na uboczu, niby w paśmie głównym Radziejowej, ale bez wieży nie wyróżniałby się niczym szczególnym. Prawie pod sam wierzchołek można dostać się samochodem z przysiółków Obidzy. My wybraliśmy trochę ambitniejsze podejście od strony Tylmanowej, a w to miejsce przyciągnęła nas rzeczona wieża, a właściwie perspektywa panoramy ze szczytu uwiecznionej o wschodzie słońca. 

Późnym popołudniem zostawiamy auto pod kościołem w Tylmanowej i zamiast wracać do początku szlaku podchodzimy na azymut w stronę szczytu. Jak to zwykle bywa w takich przypadkach jest stromo, ale za to całkiem pusto.



Skąpani w ostatnich promieniach zachodzącego wakacyjnego słońca, otoczeni pustką z trudem dociera do nas, że kilkadziesiąt kilometrów dalej ludzie stoją po kilka godzin w kolejce do łańcuchów, by wejść na Giewont. 

Kładziemy się spać o zmroku, po pięknym słonecznym aczkolwiek nieupalnym dniu. Pogoda idealna, duża przejrzystość powietrza, lekki wiaterek - zapowiadają się idealne zdjęcia. Budzę się nagle, słysząc przelatujący nieopodal helikopter, wyglądam za barierkę i to tylko wiatr płata nam figle. W nocy przybrał na sile tak, że podmuchy kołyszą nami i są strasznie głośne. Chwilę przed świtem zaczyna padać, a wszystko tonie we mgle gęstej jak mleko. Ze zdjęć nici, więc wracam do śpiwora, a pierwsze ujęcia udaje mi się zrobić dopiero kilka godzin później.  


Późnym rankiem niespiesznie wychodzimy ze śpiworów i powoli idziemy ku dolinom. Był to krótki wypad, bardzo przyjemny i inny niż zwykle.


Komentarze

Prześlij komentarz