Dożynki w Canazei

Tym razem jeszcze nie będzie o ferratach, ale o Dolomickim folklorze. Tak jak wspominałem w poprzednim poście, nocny śnieg pokrzyżował nam plany górskie i chcąc nie chcąc musieliśmy przenieść się z Misuriny do Canazei. Poranny rozruch zabrał nam dłuższą chwilę, w efekcie czego po dwóch godzinach jazdy dotarliśmy pod dolną stację kolejki, która miała nas zabrać na ferreatę Majare/Masare (dlaczego podwójna nazwa będzie w kolejnym poście), 15 min po rozpoczęciu sjesty. Gdy udaliśmy się w stronę ferraty, która była planem B tego dnia, trafiliśmy na paradę dożynkową w Canazei, która trwała ponad godzinę. Koniec końców zamiast pochodzić po górach, zaczerpnęliśmy trochę lokalnego folkloru. 








W pewnym momencie w tłum gapiów wpadła grupa takich stworów klepiących wszystkich po tyłkach drewnianymi pałkami - chyba na szczęście.







Krówki będące dla mnie nieodłączną częścią Dolomitów na paradzie też się pojawiły.


Zakończenie imprezy było w iście niemieckim stylu (widać, że te tereny jeszcze niedawno częściowo należały do Austrii), mianowicie wszyscy udali się do wielkiego namiotu, gdzie pijąc piwo pląsali w swoich krótkich, skórzanych spodenkach. Również my zajrzeliśmy tam na chwilę, chociaż w bardziej męskich strojach. Ogólnie całe wydarzenie było bardzo pozytywne i warte zobaczenia. 

Komentarze