Lubomir

Tym razem wybrałem się na spokojną wycieczkę na Lubomir. Niewielki szczyt w Beskidzie Wyspowym o bardzo ciekawej historii, ale zacznijmy po kolei.

Ruszamy z Poręby tą samą trasą, którą swego czasu szedłem w zimie ze Słoniem na Kamiennik. Podejście jest przez las, ale bardzo przyjemne, niestety lekko pobłądziliśmy po drodze (co staje się ostatnio chyba normą) i kawałek przechodzimy na przełaj przez las. Po drodze mijając polane pokrytą czosnkiem niedźwiedzim.

Na Suchej Przełęczy robimy dłuższą przerwę na ognisko i kiełbaski w specjalnie ku temu przeznaczonym miejscu. Po chwili widzimy, że nie tylko my przyszliśmy tu w celach konsumpcyjnych, bo nieopodal nas płonie kolejne małe ognisko. Jedząc drugie śniadanie kontemplujemy bogatą historie regionu - w czasie II Wojny Światowej na Suchej Polanie często odbywały się przeglądy licznych w tym rejonie oddziałów partyzanckich oraz msze polowe. Partyzanci czuli się tu na tyle pewni, że 1 sierpnia 1944 powołali Rzeczpospolitą Raciechowicką - wolny od okupacji niemieckiej okręg.



Po przerwie ruszamy szybko ostrym, ale krótkim podejściem na Łysinę, skąd już przyjemnym szlakiem udajemy się na Lubomir. Szczyt ten początkowo nazywał się Łysiną, ale nazwa została przemianowana na pamiątkę Kazimierza Lubomirskiego, który w 1922 ofiarował domek myśliwski i 10 ha lasu na szczycie pod budowę obserwatorium astronomicznego, które notabene zostało spalone przez Niemców podczas pacyfikacji Rzeczpospolitej Raciechowickiej. Od 2007 roku na szczycie znajduje się nowe, murowane obserwatorium. 


Wilk spotkany na szlaku
Po krótkiej przerwie ruszamy przez Łysinę do schroniska Kudłacze i dalej na Działek, z którego schodzimy do samochodu zostawionego w Porębie. Domykając tym samym bardzo przyjemne, niewymagające koło. Log ze SportsTrackera.

Na koniec jeszcze kilka fotek przyszlakowych kapliczek, na które trafialiśmy co kilkaset metrów.






Komentarze

Prześlij komentarz